Hagrid siedział na zimnej posadzce w Azkabanie i miał totalną pustkę w głowie. Na samym początku rozmyślał jak wydostanie się stamtąd ,potem jednak była zupełna pustka..nic tylko głucha cisza i dziura w jego umyśle wielkości nieskończonej. Martwił się co z jego zwierzętami. Jak oni sobie poradzą. Jak Hogwart sobie poradzi. To wprawiało go w totalne zakłopotanie. Nagle zaczął myśleć o swojej martwej żonie ,o której nigdy nikomu nie mówił. Była piękną blond włosą nad wyraz wyrośniętą kobietą ,o bardzo szlachetnych rysach i dobrych oczach. To urzekło w niej Hagrida. Myślał o swoich szlachetnych latach w Gryfindorze ,gdzie panował ład ,przyjaźń i miłość. Slytherin ,Ravenclaw ,Gryfindor ,Hufflepuff wszystkie domy opiekowały się sobą nawzajem i szanowały się. Teraz jednak wszystko jest inaczej i trzeba się odnaleźć w tym okropnym tłumie narastających i nie miłych wydarzeń ,które były są i co najgorsze nadchodzą. Mimo to wierzył w Dumbledora i ufał ,że go stąd wyciągnie. Hagrid międzyczasie położył się i zasnął...
/Snape
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz