Luna siedziała na powalonym dębie w środku Zakazanego Lasu ,myślała o sobie i o tym czy zasługuje na przyjaźń. Luna oddawała prawdziwie serca każdemu kto się przed nią otworzył...nie bał się jej. Ona kochała ludzi ,kochała dotyk ,kochała powietrze. Wszystko co było wokół niej. Nawet robactwo ,które nie dawało spokoju jej pulsującym żyłom. Wszystko jak jedno dawało jej byt, poczucie istnienia. To życie sprawiało ,że Luna miała marzenia. Zachłysnęła się powietrzem. Jej ojciec to kropla w krople swoja córka. Byli jednym ciałem. Potem podszedł do niej Neville i powiedział. Wiem o czym myślisz. Uwierz ja ...Cię kocham bo dzięki Tobie uwierzyłem ,że taki wyrzutek jak ja może mieć kogoś. Luna zawstydziła się...to dawało jej szczęście ,teraz gdy Neville nie omieszkał jej to powiedzieć..Ona wiedziała ,że jest potrzebna ,że żyje dla innych ,że jej serce już nie biło dla niej. Biło dla wszystkich ,których obchodził jej los. Pocałowała Nevilla w usta ale on pochwycił jej wargę i tak zatonęli w głęboki oceanie inności. Świata tajemnicy gdzie każdy oddaje siebie samego innym sercom ,bo daje wiarę na lepszy dzień ,na lepszą przyszłość ,na lepszość każdego z nas. Oni we dwoje to rozumieli i Harry i Ron i Hermiona i cała reszta ta dwójka zmieniła wszystkich teraz byli jednym serce z wnętrza tego oceanu ,który był tylko ich i w ,którym mógł zatonąć każdy kto czuł ,że jest potrzebny. Tak Luna udowodniła ,że umie kochać ,że ma po prostu wewnętrzny wzrok :)....
/Snape
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz